Dzień 12 - dzień podróży i pożar lasu
Po niespokojnej nocy, gdy emocje już opadły, a pirat ze zrezygnowaniem przyodział listowe ubranie, drużyna ruszyła na południe. Will, szeleszcząc swym płaszczem pilnie wypatrywał niebezpieczeństw, jednak nie dojrzał wilków na czas. Jedyne co mógł zrobić, to salwować się ucieczką na drzewo. Wydał umówiony sygnał - godowy zew morświna - i zaczął szyć z łuku.Na wieść o niebezpieczeństwie, reszta drużyny ruszyła śmiało do przodu. Sowa manewrując wśród drzew oślepiała wilki, tygrys gryzł i szarpał, Kaja pruła z łuku, a czarodziejka, nie mając czystego strzału na otaczające zwierzęta, posłała ogniste pociski w krzaki.
Las stanął w płomieniach.
Pirat biegiem dołączył do drużyny. Teraz to nie wilki stanowiły największe zagrożenie, lecz żywioł. Mab skupiła wolę, by poprosić duchy o jak najszybszy deszcz. Zerwał się wiatr, który zaczął przyganiać chmury, Mab jednak nie mogła go kontrolować. Coraz silniejsze podmuchy porwały wilki, zaczęły też podnosić resztę. Tygrys pochwycił Arylin, Mab zniedźwiedziła się, pirat dosiadł niedźwiedzia. W ostatniej chwili, dokonując akrobatycznego wyczunu, ostatnia dwójka zdołała pochwycić ulatującą Kaję.
Uciekli w stronę klifu, zostawiając za sobą płonący las. Rozbili obóz z dala od drzew, skąd mogli patrzeć jak deszcz z gradem gasi płomienie.
Dzień 13 - u wrót cytadeli
Wyruszywszy rano, po trzech godzinach marszu dotarli wreszcie przed Cytadelę Róży Wiatrów. Do bramy prowadziły trzy serie schodów ułożonych w zygzak, przed którymi rozpościerała się dość duża polana. Na jej skranu poszukiwacze przygód zobaczyli pozostałość po obozowisku, a tam - skrzynię. Mab i William popędzili w jej stronę, odpychając się nawzajem, aby czem prędzej dobrać się do zawartości. Pochwycili pokrywę, ale ta nie chciała drgnąć... tak samo jak ich ręce, które przykleiły się do obiektu!Z boku skrzyni wyrosły ramiona, potem noga i sprężyna. Gdy skrzynia wyrzuciła ich na 9 metrów w górę, Mab w akcie desperacji podpaliła skrzynię, siebie i pirata. W ten sposób udało się pokonać niecodziennego przeciwnika. Z jego wnętrza wypadł morgensztern, szabla, strzały z Morii, trzy fiolki eliksiru przed Złem oraz buty skradania.
Jednak rany odniesione przez drużynę były poważne. Reszta dnia upłynęła na ich opatrywaniu. Kaya przygotowała okłady, niziołek śpiewał kojące piosenki z Hobbitowa, a Arylin przywołała magię leczniczą, którą poznała kiedyś od kapłana. W tym czasie Marathir oddał się medytacji, podczas której doznał wizji. Dowiedział się o pobliskiej kopalni, wyczuł wielkie zło w cytadeli. Potem poleciał na zwiady. Obejrzał dziwną aparaturę na szczycie wieży i znalazl śpiącą bestię na dole jej schodów.