Dzień 1 - zasadzka
Bohaterowie nie zaszli daleko, gdy zostali zaatakowani. Przeciwnikiem okazała się grupa bandytów, którzy zdecydowanie nie docenili siły bojowej drużyny. Magiczna energia rozrywająca pierwszego z rzezimieszków na strzępy nie zatrzymała napastników ale, nagłe pojawienie się niedźwiedzia i tygrysa na polu walki zdecydowanie nie wpłynęło korzystnie na ich morale. Dodajmy do miksu celne strzały łuczniczki i już po chwili bandyci zaczęli umykać w zarośla.Will rzucił się za nimi. W jego ślady ruszyła Mab, rychło się z nim zrównując. Pirat szybo postanowił wykorzystać sytuację i wskoczył na zwierzę, dosiadając niedźwiedzia niczym swą dawno straconą ulubioną kolubrynę. Misie z reguły nie lubią nieproszonych jeźdźców, ale ten uparcie się trzymał, pomimo prób go zrzucenia.
Gdy niecodzienny kawalerzysta dogonił trójkę uciekinierów, rzucił się na pierwszego z nich z grzbietu niedźwiedzia, nie tracąc w ogóle impetu nabytego podczas dzikiej szarży. Przeleciał nad futrzanym łbem z uniesionym mieczem i krzykiem bojowym, po czym nadział się na włócznię przeciwnika.
Na szczęście towarzysze już nadbiegali. Mab pozbawiła przytomności oszołomionego bandytę dzierżącego rożen z piratem. Arylin upstrzyła okoliczne zarośla wnętrzościami jednego, a Marathir i Kaja rozprawili się z drugim. Zasadzka bandytów została odparta - to chyba niedopowiedzenie.
Drużyna zaskoczona tą nagłą przerwą w ledwo rozpoczętej podróży doszła do wniosku, że równie dobrze mogą zatrzymać się już na resztę dnia. Strzeżeni przez sokoła Kaji, ustalili warty, związali jedynego ocalałego bandytę i założyli obóz. Nieco dalej od tych pobrudzonych krzaków.
Dzień 2 - śledztwo
Po udanym i spokojnym odpoczynku drużyna zaczęła wypytywać rannego, wygłodzonego rzezimieszka. Większość informacji wytorturował z biedaka Will, ujawniając tym samym swoje sadystyczne oblicze.Bandyta zeznał, że razem z towarzyszami zostali wynajęci przez Hildegardę. Kobietę w czerwonej sukni, o wężowych oczach, w charakterystycznych zdobionych sandałach. Ich zadaniem było śledzenie drużyny Arylin i ustalenie celu podróży. Los chciał, że lider bandytów podsłuchał, jakoby Arylin miała być w posiadaniu artefaktu i zapragnął zdobyć go dla siebie - stąd (nieudana) zasadzka.
Co robić? Stojąc przed wyborem międy kontynuowaniem podróży, a konfrontacją z nieznaną antagonistką, drużyna wybrała drugą opcję. Ponieważ jeniec był dla nic niezwykle cenny, Kaja i William zostali w obozowisku pilnie go strzegąc. Arylin wzięła ze sobą dwóch druidów (ku ich zniesmaczeniu) i ruszyła z powrotem do miasta Selas. Jeniec zeznał, że Hildegarda ma ich oczekiwać w południe w karczmie. Trójka poszukiwaczy przygód po przybyciu do Selas, usadowiła się w miejscowym przybytku zabawy zamówiwszy napitki.
Hildegarda rzeczywiście zjawiła się. Szybko zlustrowała otoczenie karczmy i usiadła przy pustym stole. Pomimo cierpliwego czekania trójki szpiegów, nie zrobiła nic ciekawego - krótko potem opuściła karczmę. Bohaterowie dyskretnie ruszyli za nią. Mab przyjęła formę wróbla, by nie zgubyć Hildegardy w tłumie na rynku. Śledzona musiała zacząć podejrzewać natarczywego wróbla o matactwa, gdyż nie pozwalała mu siadać na ramieniu - a gdy za bardzo się zbliżył musiał unikać prób pochwycenia.
Śledzona wreszcie wyszła spomiędzy straganów i podeszła do ciemnego typka na skraju małej uliczki. Zaczęli szybko rozmawiać, lecz gdy wróbel znów zbliżył się by co nieco usłyszeć, znów w ostatniej chwili wymknął się spomiędzy palców. Mab postanowiła zmienić strategię, gdyż prócz Hildegardy, groziło jej również niebezpieczeństwo z powietrza w postaci głodnego jastrzębia. Umknęła w górę wlatując przez otwarte okno kamiennicy.
Zniecierpliwiony Marathir ruszył prosto w stronę nękanej przez ptaka pary. Gdy tylko został dostrzeżony, Hildegarda z typkiem poszli wgłąb uliczki. Arylin postanowiła wykorzystać swoje mistyczne moce. Chowając się za rogiem, by śledzeni jej nie dostrzegli, przywołała swoje mistyczne moce. Przez chwilę czuć było jak powietrze wokół Marathira gęstnieje, jego postać zaczęła się rozmywać, po czym zniknął. Pod ukryciem zaklęcia niewidzialności podejrzał dokąd wchodzą śledzeni, po czym dostał się do środka w postaci nietoperza.
W środku było kilku najemników, którym Hildegarda zdawała sprawę z rozwoju wydarzeń. Wiedziała, że jest śledzona. Wiedziała, że wysłanych rzezimieszków spotkał zły los, choć nie znała detali. Marathir dowiedział się dodatkowo, że Hildegarda chowa jakiś uraz do Arylin. Najwyraźniej posiada wręcz kompleks niższości względem niej, gdyż chce udowodnić swoją potęgę ubiegając czarodziejkę w zdobyciu artefaktu.
Tyle wystarczyło Marathirowi. Wyleciał z domu i znalazł przy okazji zagubioną Mab. Przekazał towarzyszom czego się dowiedział. Arylin słuchała z szeroko otwartymi oczyma, gdyż o swej nemezis usłyszała po raz pierwszy w życiu. Trójka bohaterów postanowiła pozwolić knuć kobiecie do woli i ruszyli z powrotem do obozowiska.
A obozowisko było obrazem nędzy i rozpaczy. Pirat pijany. Kaja śpi. Jeniec brudny, przywiązany do drzewa, musiał najeść się sporo strachu, na co wskazuje opłakany stan jego portek. Co gorsze, z drzewa do którego był przytwierdzony, sterczą liczne strzały, co oszałamia obu druidów. Pomimo życzliwości odczuwanej do swych towarzyszy, zapewne nieprędko zostawią ich samych w lesie... Na razie wypłukali pirata w strumieniu i puścili wolno kuśtykającego jeńca. Nazajutrz z samego rana wyruszyli w dalszą drogę.
Dzień 9 - burza
Drużyna tego dnia miała już dotrzeć do Codcliff, została jednak zatrzymana przez nagłą burzę. Nic jej nie zwiastowało - bezchmurne wcześniej niebo szybko zostało zasnute ciemnoszarą powłoką, zerwał się silny wiatr, który przyniósł ze sobą gradobicie. Kaja prowadząca drużynę zdołała szybko znaleźć jaskinię. Stojąc u jej wejścia poszukiwacze przygód mogli stwierdzić, że ktoś jest w środku. Złe warunki atmosferyczne nie pozwoliły im jednak się wycofać.W środku znaleźli trzech obdartych rabusiów, rannego szlachcica (Kapitana-Senatora Balbusa) oraz dumnego Apothekariusa z wydatnym nosem. Rabusie i kapitan nastawali sobie wzajemnie do gardeł. Pirat zastrzygł uszami, gdy usłyszał, że wszyscy pochodzą z rozbitego przez burzę galeonu. Drużyna z początku wahała się, po czyjej stronie stanąć, ale Arylin ucięła wszelkie wątpliwości. Posłała kulę magicznej energii w stronę rabusiów, dając tym samym znak reszcie do zrobienia z nich krwawej rzeźni.
Dzień 10 - analiza okolic
Niedaleko jaskini drużyna odkryła obozowisko z zaimprowizowanym dachem ze zszytych skór. Było ono niedawno opusczone, zatem Mab i Marathir przemieniwszy się odpowiednio w wilka i tygrysa, biegiem pomknęli za śladem. Gdy jednak tylko zdążyli zbliżyć się do uciekających, ich zapał został skutecznie ostudzony celnym strzełem z łuku oraz rzuconą siecią. Marathir dał radę rozpoznać tych samych ludzi, których wcześniej widział na naradzie Hermenegildy.Porzucając próbę pościgu, razem z Balbusem i Apothekariusem udali się do Codcliff. Kapitan-senator Balbus rozkazującym tonem kazał karczmarzowi zwołać w godzinę wieśniaków. Drużyna, zmęczona podróżą, zatrzymała się w karczmie gawędząc z karczmarzem i Balbusem. Kapitan-senator żądał od drużyny pomocy w schwytaniu Hobarta. Był to jeden z przewożonych na galeonie więźniów, skazany za piractwo, rozbójnictwo ze szczególnym okrucieństwem oraz szereg innych przestępstw na śmierć. Jego pojmanie - wraz ze złupionym skarbem, który został na galeonie - było wielkim osiągnięciem floty Imperatora.
Mimo że Bablus traktuje drużynę tak jak gdyby zgodzili się ruszyć na poszukiwania Hobarta (a raczej zachowuje się jak gdyby nie było to kwestią dyskusyjną), nasi bohaterowie bardziej zainteresowali się tym, co miał do powiedzenia karczmarz. A ten opowiadał niestworzone historie o ośmiornicach, które rzekomo widywano w okolicy wioski. Po więcej informacji skierował bohaterów do Zachariasza.
Po krótkiej dyskusji Marathir w postaci jastrzębia poleciał na poszukiwania wspomnianego przez Balbusa złota na galeonie. Niestety zamiast błyszczących monet dojrzał na pokładzie wraku leniwie szwendającą się figurę człowieka, a przez dziurę w burcie zobaczył pływające ciała innych marynarzy. Wszystko wskazywało na to, że w galeonie mogli być nieumarli, w związku z czym drużyna gromadą udała się do Zachariasza. Ten na początku niechętnie chciał rozmawiać z obcymi, lecz nie mógł się oprzeć urokowi Arylin, która wywarła na nim nieziemskie wrażenie.
Zachariasz okazał się młodym człowiekiem, którego życie uległo dramatycznej odmianie, od kiedy odkrył istnienie ośmiornic. Udało mu się udowodnić ich istnienie przed resztą wioski, gdy schwytał jedną z nich w sieć. Jej szczątki przechowuje w piwnicy swojego domu. Niestety obsesja Zachariasza miała nieoczekiwany rezultat. Jego młody syn notorycznie udaje się między skały, gdzie spotyka się z ośmiornicami.
Drużyna ruszyła obejrzeć formacje skalne. W odległości od 20 do 200 metrów z wody wystawały różnych kształtów kamienne wyspy i wysepki, niektóre wysokie nawet na ponad dwadzieścia metrów. Marathir, znów w postaci jastrzębia, zlustrował otoczenie. Znalazł na jednej z większych skał płaski szczyt, na którym widać było zmarłe ośmiornice. W tej samej skale z boku, tuż pod powierzchnią wody dostrzegł jaskinię. Wpłynął w nią przybrawszy formę foki. Pokonawszy tunel zobaczył dużą komorę, w które pełno było osobliwych lian zwisających od niewidocznego sufitu w dół. Ze sznurów zwisały krągłe kształty, niczym kiście winogron, a pomiędzy nimi pływały ośmiornice. Nie chcąc niepotrzebnie ryzykować, foka wróciła do towarzyszy zdając im relację z odkryć.
Następnie bohaterowie wrócili do Codcliff z zamiarem zwiedzenia jaskini, gdy nadejdzie odpływ. Po drodze do Zachariasza zatrzymuje ich karczmarz, cały roztrzęsiony, i prosi o pomoc. Okazuje się, że wieśniacy bynajmniej niechętnie chcieli ulec woli Imperatora - nie podobało im się szukanie groźnego przestępcy. Aby zastraszyć i zmusić do posłuszeństwa, Apothekarius zmienił trzech mieszkańców w drób. Bohaterowie - jak to bohaterowie - zgodzili się pomóc niegodziwie potraktowanym. Następnie podążyli dalej do Zachariasza, mając jako szanujący się bohaterowie swoje priorytety. Uzupełniwszy zapasy uzgodnili z młodzieńcem, że nocą, w odpływie, łodzią Zachariasza dostaną się do jaskini.
Dzień 10, zmierzch - atak na ośmiornice
Wieczorem wypłynęli - Kaja, Arylin i zapatrzony w nią Zachariasz w łodzi, druidzi w formach pływających. Pirat został na brzegu, widocznie druidzi byli spokojnie, że na plaży nie zdoła uczynić naturze nic hańbiącego.Gdy bohaterowie dotarli na skraj komnaty z lianami, zostali zauważeni i zaatakowani przez ośmiornice. Wywiązała się zażarta walka. Kaja rzuciła zabraną z chaty Zachariasza sieć i obezwładniła jedną ośmiornicę. Mab i Marathir w formie niedźwiedzi pazurami i kłami szatkowali atakujące mackowe stwory. Kaja szyła z łuku, Arylin miotała zaklęcia. Wszystko szło dobrze, aż do momentu gdy jedna z ośmiornic rzuciła się w szalonym skoku na srebrnofutrzanego niedźwiedzia-Marathira. Ten zdołał uniknąć macek, ale napastnik przeleciał nad nim lądując prosto na Arylin. Na nic zdała się próba czarodziejki dobycia sztyletu - ten prędko przeszedł do macek zaciskającej uchwyt ośmiornicy. Marathir rzucił się jej na ratunek, niestety został oślepiony ośmiorniczym atramentem. Rozjuszony srebrny niedźwiedź zaszarżował w stronę komnaty. Rozrzucając inne ośmiornice wpadł z impetem do wody, gdzie zaraz oplotły go inne macki.
Kaja i Mab w tym czasie zdołali oswobodzić Arylin z obrzydliwych macek. Ta zarządziła odwrót. Razem z niezdarnie wygrzebującym się z wody Marathirem, cała drużyna podała tyły, wpadła do łodzi i pognała czem prędzej do czekającego na brzegu Williama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz